💫Iskra № 160: Warto mieć w życiu przeciwników, nie wrogów.
- Emilia Dąbrowska
- 9 cze
- 4 minut(y) czytania
Wczorajszy wieczór niósł w sobie dla wielu osób na całym świecie niezwykłe sportowe napięcie – sześciogodzinna batalia finałowa turnieju Roland Garros pomiędzy Carlosem Alcarazem a Jannikiem Sinnerem, która zakończyła się dopiero przy zapadającym zmierzchu, była czymś więcej niż sportowym wydarzeniem. Była zarazem widowiskiem i przypowieścią – o ludzkiej sile, o przekraczaniu granic, o rywalizacji, która nie potrzebuje wroga, by była prawdziwa. W takich chwilach czas zdaje się rozciągać, a nasze zmysły – te same, które rejestrują codzienne drobiazgi – otwierają się szerzej, wychwytując każdy gest, każde spojrzenie, każdy ślad zmęczenia i determinacji na twarzy zawodników. Zadziwiające, jak bardzo możemy się w nich przejrzeć – niekoniecznie jako kibicki, ale jako kobiety, które każdego dnia rozgrywają własne, ciche turnieje o sens, siłę, o siebie.