top of page

💫Iskra № 80

Było we mnie kiedyś miejsce, które należało tylko do mnie. Pieprzyk na szyi – drobny, nic nieznaczący, aż do momentu, gdy stał się dla małych dłoni moich dzieci czymś więcej. Miejscem ukojenia, punktem zaczepienia, rytuałem bezpieczeństwa. Każde przytulenie wiązało się z tym samym gestem – palce odnajdywały go bezbłędnie, błądząc po mojej skórze w poszukiwaniu znajomego kształtu.Na początku był to dotyk neutralny, potem drażniący, aż w końcu – niemal nie do zniesienia. Ciało zaczęło się buntować. Napinałam się na sekundę przed każdym przytuleniem, próbowałam delikatnie odsuwać rączkę, ale nawyk był silniejszy. Kiedyś budził czułość, a potem frustrację tak głęboką, że sama się jej bałam.A przecież to nie był jedyny dotyk. Karmienie, głaskanie, trzymanie w ramionach. Bycie dostępną zawsze i natychmiast. Nawet wtedy, gdy zmęczenie było tak obezwładniające, że moje własne ciało zdawało się już nie należeć do mnie. Aż w końcu granica pękła – usunęłam pieprzyk. I poczułam ulgę. Nie od bliskości, ale od nieustannego, nieproszonego naruszania mojej przestrzeni, której nie potrafiłam wtedy chronić. Bo przecież – jak mogłam powiedzieć „nie” komuś, kogo kocham? Jak mogłam odmówić czułości tym, dla których byłam całym światem? Nie było jeszcze miejsca na granice, choć moje ciało błagało o nie każdym napiętym mięśniem.Czy masz prawo powiedzieć „nie” dotykowi?Tak. Nawet jeśli kochasz. Nawet jeśli ktoś Cię potrzebuje. Nawet jeśli świat przyzwyczaił Cię do bycia dostępną.Każdy z nas ma swoją przestrzeń osobistą – choć odczuwamy ją na różne sposoby. W psychologii to zjawisko nazywa się proksemiką – dziedziną zajmującą się badaniem dystansu fizycznego i jego wpływu na relacje międzyludzkie. Koncepcję stref dystansu stworzył w latach 60. XX wieku Edward T. Hall, antropolog kulturowy, wyróżniając cztery podstawowe strefy:

      Chcesz poczytać więcej?

      Subskrybuj szkolaspokoju.pl, aby czytać dalej ten post.

      bottom of page