💫 Iskra № 270: Czy na pewno wybrałaś dobrze?
- Emilia Dąbrowska

- 26 wrz
- 3 minut(y) czytania
Nasze życie jest pełne możliwości. A każda z nich domaga się naszej uwagi, energii i decyzji. Mówi się często o tym, że człowiek dawniej miał do przetworzenia nieporównywalnie mniej informacji, ale równie wyraźnie widać, że także wachlarz wyborów był wtedy skromniejszy. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu – w czasach naszych matek i babek – zarówno te codzienne, jak i poważne życiowe decyzje miały zupełnie inny ciężar. Wiele z nich podejmowało się raz, w określonym momencie życia, i rzadko wracało do punktu wyjścia. Dziś, dzięki postępowi i otwartym granicom, wiele dróg stoi przed nami otworem – ale ta obfitość, zamiast nieść ulgę, często rodzi napięcie, bo za każdą decyzją kryje się nie tylko możliwość, ale też ryzyko, poczucie utraty i lęk, że gdzieś tam czekało coś jeszcze lepszego.
Psychologia opisuje to zjawisko jako paraliż decyzyjny albo zmęczenie decyzyjne (decision fatigue). Badania Roya Baumeistera pokazały, że im więcej decyzji podejmujemy w ciągu dnia, tym mniej energii zostaje nam na kolejne, a nasze wybory stają się coraz bardziej impulsywne albo przeciwnie – odkładane na później. To nie przypadek, że po całym dniu spędzonym na wyborach – co zjeść, jaki telefon kupić, którą ofertę wybrać, jakie zadania w pracy zrealizować – wieczorem trudno zdecydować nawet o tym, co obejrzeć przed snem. Niby drobiazg, a ciało i umysł czują ciężar jak po biegu z przeszkodami.
Kiedy patrzymy wstecz na życie w Polsce w czasach PRL-u, dostrzegamy paradoks. Braki i ograniczenia były oczywiste, ale życie zdawało się prostsze właśnie dlatego, że nie trzeba było stale porównywać i wybierać. Kolejka w sklepie, choć męcząca, kończyła się często poczuciem zwycięstwa – udało się zdobyć to, co było dostępne. Odpowiedzialność za brak możliwości można było zrzucić na system. Dziś, kiedy półki uginają się od produktów, a przed nami otwierają się niemal nieskończone ścieżki kariery, rozwoju i podróży, cała odpowiedzialność za wybór spada na nas. Niesie to ze sobą nowe rodzaje zmęczenia – zmęczenia psychicznego, emocjonalnego, a także fizycznego, bo ciało reaguje stresem na nieustanne napięcie decyzyjne.
Neurobiologia potwierdza, że każda decyzja to wydatek energetyczny. Kora przedczołowa – obszar odpowiedzialny za analizę, planowanie i podejmowanie decyzji – działa jak mięsień, który z czasem ulega przeciążeniu. Im częściej zmuszamy go do pracy, tym większe ryzyko błędów i tym trudniej zachować spokój. Dlatego nawet w zwykłej organizacji dnia pojawia się chaos i poczucie bezradności, które obniża naszą samoocenę. Paradoks polega na tym, że współczesne kobiety robią nieporównywalnie więcej niż ich matki czy babki, a jednak częściej towarzyszy im poczucie niespełnienia i braku sprawczości.
Wypalenie, depresja, przewlekły stres i zmęczenie – te stany mają często swoje źródło nie w braku możliwości, lecz w ich nadmiarze. W świecie, który nieustannie się rozpędza, łatwo zgubić rytm i stracić własne tempo. Co więcej, próba odzyskania równowagi sama staje się kolejnym polem wyborów: medytacja czy terapia, joga czy fitness, wyjazd w góry czy nad morze? Nawet odpoczynek staje się zadaniem wymagającym decyzji, a więc kolejnym obciążeniem.
Z pomocą przychodzi nam nauka, ale także codzienne doświadczenie. Badacze podkreślają, że kluczem jest ograniczenie liczby wyborów, którym dajemy wagę. Daniel Kahneman pisał, że ludzki umysł ma tendencję do poszukiwania “optymalnych” decyzji, podczas gdy w wielu sytuacjach wystarczy wystarczająco dobry wybór. To, co nazywał „heurystyką zadowolenia się”, bywa wyzwalające: pozwala podjąć decyzję szybciej, bez obsesyjnego analizowania alternatyw. A my same możemy zacząć traktować wybory nie jako obowiązek znalezienia tego jednego, najlepszego rozwiązania, ale jako możliwość doświadczenia drogi, nawet jeśli nie prowadzi ona najkrótszym szlakiem.
W świecie, w którym naprawdę nie da się zatrzymać biegu zdarzeń, jedyne, co mamy w rękach, to sposób, w jaki wchodzimy w relację z własnymi wyborami. Możemy odzyskać przestrzeń, upraszczając pewne sfery życia, ograniczając ilość decyzji, które oddajemy na pastwę codziennego analizowania. Czasem wystarczy kilka prostych rytuałów, by zamknąć część drzwi i poczuć ulgę – zamiast wybierać za każdym razem od nowa.
To nie znaczy, że wrócimy do prostoty poprzednich pokoleń. Świat nie zwolni, a “półki nie opustoszeją”. Ale wewnętrzny spokój nie zależy już od zewnętrznych warunków. Leży w tym, co zdecydujemy się uznać za wystarczające. Wybór, który naprawdę mamy, nie dotyczy już tego, czy będzie lepsza ta czy inna oferta, lecz tego, jaką wagę nadamy samemu procesowi wybierania.
Właśnie tu tkwi największa różnica między dawnymi pokoleniami a nami – dziś prostota nie jest nam narzucona, musimy ją same odnaleźć i wybrać. To trudniejsze, ale jednocześnie daje szansę na zupełnie nowy rodzaj wolności. Wolności, która nie polega na mnożeniu możliwości, lecz na świadomym zamykaniu tych drzwi, które nie służą naszemu sercu.
W świecie, w którym możemy niemal wszystko, czasem wystarczy powiedzenie sobie: „to mi wystarcza”. A w tym jednym, prostym zdaniu ukrywa się nie tylko spokój, ale i początek prawdziwej równowagi.







Komentarze